top of page

"Zegarmistrz" - Filip Springer. Rozmowa z autorem o nowej książce, powstałej w ramach Kole


- Przyjeżdża uznany reporter do Wrześni i dostaje zadanie, które dotąd było zarezerwowane dla mistrzów fotografii i artystów wizualnych. Jak zamierzałeś odnieść się do tego, co już w ramach Kolekcji powstało? Miałeś jasny pomysł od początku, czy koncepcja klarowała się w trakcie pracy?


- Karol Szymkowiak zaproponował mi udział w Kolekcji Wrzesińskiej w momencie, gdy byłem po publikacji „Miasta - Archipelag”. Pierwotnie nasze myślenie krążyło wokół idei, że zrobię fotograficzny katalog przemian we Wrześni, który będzie dopełniał tekst reporterski według klucza zastosowanego w Archipelagu. Na początku moje poszukiwania i praca reporterska miała taki charakter. Robiłem notatki zdjęciowe, zbierałem informacje, szukałem zmian we Wrześni. Bezpośrednie założenie było takie, że każde miasto w swojej historii ma wyraźne okresy modernizacyjne. We Wrześni były dwa takie momenty: zgrubsza czas od 1900-1910 i ostatnia dekada po wejściu do Unii Europejskiej. Więc na początku chciałem na zdjęciach pokazać obiekty z początku ubiegłego wieku i te powstałe ostatnio.


- „Zegarmistrz” nie stał się jednak kolejnym rozdziałem Archipelagu...


- Czułem, że to nie będzie dobre. Byłem zmęczony formułą stworzoną na potrzeby Archipelagu. Miałem poczucie, że koncepcję trzeba wymyślić od nowa. Podczas wizyt we Wrześni zwróciłem uwagę na pozamaterialne wymiary modernizacji. Na początku XX wieku we Wrześni przestał obowiązywać miejscowy pomiar czasu a zaczął narzucony niejako z zewnątrz czas „kolejowy”, wynikający z konieczności uwspólnienia pomiaru na potrzeby transportu kolejowego. Zastanawiałem się, czy współcześnie również zaszły jakieś procesy analogiczne do tamtego. Odkryłem, że metoda pomiaru czasu globalnie, więc również we Wrześni, zmieniła się w uproszczeniu z analogowej na cyfrową. Te przemiany wydały mi się na tyle fascynujące, że stały się osią nowego pomysłu na moją część KW.


Kolekcja Wrzesińska 2018


- Okazało się po drodze, że „Zegarmistrz” - bo taki nosi tytuł nowa odsłona KW - będzie zawierał nie reportaż a fikcję literacką… Czy ta twórcza rewolucja u reportera z ugruntowaną pozycją miała związek z pracą nad Kolekcją Wrzesińską, czy dotyczyła szerzej zmian w Twoim podejściu do pisania?


- Praca przy Kolekcji zbiegła się w czasie z głębszymi przemyśleniami dotyczącymi sensowności pisania non-fiction. Chciałem wypróbować zmyślenie jako zupełną opozycję wobec non-fiction. Wielokrotnie w pracy nad reportażami miałem poczucie, że opowieść mogłaby pięknie się rozwijać, ale tak się nie stało, ponieważ nie miałem prawa zmyślać, dopowiadać. Cały czas definiuję się jako reporter. Chciałbym jednak w swoich opowieściach reporterskich rozwijać wątki fikcyjne, ponieważ często one aż się o to proszą.


- Ale muszę powiedzieć, że „Zegarmistrza” czyta się jak reportaż a nie fikcję i troszkę mi to zgrzytało. Nie bardzo umiałem go czytać jako świat wymyślony...


- I cieszę się, że tak to odebrałeś. Taki był mój zamiar. Zależy mi właśnie na zgrzycie jaki może mieć czytelnik czytając moją opowieść. Na refleksji nad tym, co jest prawdą w opowiadanej historii. Chciałbym by pojawiła wątpliwość, czy odpowiedź na pytanie o prawdę jest ważniejsza niż sama opowieść? A może opowieść i to co z niej wynika, jest ciekawsze? Dziś najbardziej mi się marzy, by pisać fikcję wykorzystując niewiedzę jaką ma reporter tworząc reportaż. Śledzę uważnie co się dzieje w polskim reportażu. Widzę samozachwyt mojego środowiska, błogie poczucie, że nasze książki się dobrze sprzedają i są czytane. Widzę też, że nikt niczego nowego nie próbuje. A uważam, że reportaż wymaga eksperymentu. „Zegarmistrz” jest taką próbą, jest eksperymentem.


- W opowiadaniu występują bohaterowie o nazwiskach autorów poprzednich edycji Kolekcji Wrzesińskiej. Miałeś jakiś klucz w ich wyborze i przydziale ról?


- Jak każdy pisarz potrzebowałem nazwisk swoich bohaterów. Znam pisarzy, którzy szukają ich na cmentarzach, ja ich znalazłem wśród fotografów KW (uśmiech). Wybór jest dość przypadkowy, jedynie drobne detale i pewne podobieństwa charakterologiczne pomogły mi w przydziale do postaci.


- Opowiedzmy o warstwie fotograficznej „Zegarmistrza”. Dlaczego zdecydowałeś się na fotografię natychmiastową? Jak się ma narracja zdjęciowa w książce do tej w opowiadaniu?


- Mając pewność, że moja opowieść o Wrześni będzie krążyła wokół tego, jak sposób pomiaru czasu wpływa na tutejszą rzeczywistość, zacząłem szukać narzędzi, które najpełniej będą oddawały fenomen zatrzymania czasu w fotografii. Zdałem sobie sprawę, że taką najbardziej czasochwytną formą fotografii jest polaroid. Otrzymujemy jedną odbitkę, nie możemy jej edytować, nic w niej zmieniać, dostajemy obraz jeden do jeden i nie możemy mieć więcej. Wymyśliłem, że jednym kruczkiem fabularnym wplotę ten rodzaj fotografii do opowieści. Finalnie zdjęcia wykonuje bohater opowiadania. Jest to przy okazji moja rezygnacja z autorskiej wypowiedzi fotograficznej.


- Ale jednak fotografowałeś i musiałeś jako autor wcielić się w rolę starszego pana, który jest fotografem amatorem, rejestrującym interesujące go we Wrześni obiekty. Trudnym zadaniem było zrzucić z siebie całe doświadczenie związane z warsztatem, komponowaniem i udawać amatora?


- Troszkę sprzęt w tym pomagał, bo przecież nie miałem wpływu na parametry ekspozycji, ale pilnowałem, żeby kadry nie były za bardzo dopieszczone, z idealnym horyzontem. Starałem się też, co wydaje mi się charakterystyczne dla komponowania amatorskiego, umieszczać główne motywy centralnie.


- A co z wyborem miejsc do fotografowania?


- Tutaj zależało mi jak najbardziej żeby motywy dotyczyły możliwie jak najbardziej czasu. Dlatego z jednej strony jest na zdjęciach trochę zegarów, które w naturalny sposób leżały w zainteresowaniu głównego bohatera. Z drugiej zaś, są miejsca podlegające gwałtownej zmianie, czyli takie które unaoczniają nam upływ czasu. Są na nich miejsca dla współczesności Wrześni miejsca bardzo istotne, ale też takie które mają znaczenie dla narracji, będące pewnymi tropami mogącymi pomóc w rozwikłaniu największej w opowiadaniu zagadki…



Premiera "Zegarmistrza" Filipa Springera - 8 czerwca 2016r. we Wrześni.

Komentar


Ostatnie posty
Archiwum
Wyszukaj wg tagów
bottom of page